Kopenhaga kojarzy się głównie z syrenką, Calsbergiem oraz skandynawskim chłodem, jednak po spróbowaniu duńskich przysmaków, stwierdzam, że jej towarem eksportowym powinny stać się jeszcze potrawy.
Jadąc do stolicy Danii, nie wiedziałam praktycznie nic o jej kuchni. Znałam tylko popularne w Polsce ciasto duńskie, które jednak nie dorównuje tym wypiekanym w ich rodzimym kraju. Wypieki te przypominają bardzo ciasto francuskie, nawet metoda jego wyrobu jest bardzo zbliżona, jednak placki duńskie wyróżniają drożdże, które nadają puszystości i jednocześnie zachowują chrupiącą skórkę. Wyroby z tego ciasta są zazwyczaj przekładane różnym nadzieniem, tj. pastą migdałową, klonową, twarożkiem, różnymi konfiturami, ale klasycznym nadzieniem jest cynamon – mój ulubiony.
Tradycyjna kuchnia duńska, podobnie jak polska, opiera się głównie na mięsie, ziemniakach i przetworzonych warzywach. Oba kraje łączy podobny klimat, a więc potrawy miały ten sam cel – dostarczyć jak najwięcej energii, aby ogrzać organizm w zimne dni.
Mogłam zasmakować kuchni duńskiej w restauracji PUK, którą polecono nam podczas pobytu w Kopenhadze. Pomimo lokalizacji w centrum, dokładnego adresu i mapki, miałyśmy problemy z jej odnalezieniem. Na szczęście udało się! Ta nie rzucająca się w oczy przechodniów restauracja mieści się przy małej uliczce Vandkunsten, i żeby wejść do jej środka, trzeba zejść schodkami w dół. Bardzo dużo lokali w Kopenhadze znajduje się na poziomie „0,5” (nie jest to ani parter, ani piwnica). Po przekroczeniu progu człowiek przenosi się do tradycyjnej duńskiej
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy danie wylądowało przed moim nosem. Spokojnie mogłabym się nim podzielić z rosłym kolegą, zaś sznycel był wielkości tacy, na której został podany. Oba dania były przygotowane ze świeżych składników i wszystko było przepyszne. Niestety, Dania nie należy do najtańszych państw, ale jak na duńskie realia ceny nie były wygórowane.
Więcej informacji oraz menu na stronie restauracji: http://www.restaurantpuk.dk/