To, że chińska kuchnia jest pyszna to truizm. To, że chiński chińczyk smakuje inaczej niż w Polsce – oczywistość. Ale o tym, że w Chinach panuje prawdziwy kult jedzenia wie niewielu…część 3. 

Kiedy rodzina zasiada do stołu stojąca na środku szklana, obrotowa płyta zostaje zapełniona smakołykami. Ważne jest to, że wszystko prócz zupy, je się ze wspólnych półmisków, przez co można spróbować każdej nawet najohydniej wyglądającej potrawy nie obawiając się, że nałożymy ją na talerz i nie będziemy w stanie jej zjeść. A dzięki temu, że płyta się obraca można własnoręcznie nakładać sobie wypatrzone dania. Jako sztućce używa się pałeczek, chociaż bardzo często jak gospodarz widzi obcokrajowca to dyskretnie podsuwa mu łyżkę. Ja unosiłam się honorem i jadłam pałeczkami, choć uczciwie trzeba przyznać, że byłam w tym dość wolna (co akurat mi akurat na dobre wyszło bo zamiast przytyć 4 kilo ważyłabym przynajmniej o 10 więcej). Często na początku (nie zawsze ta kolejność jest zachowana inaczej niż z ryżem, który pojawia się zawsze na końcu), stawiana jest zupa oparta na bulionie z gotowaną kapustą pekińską, mięsem i tofu. Ale może to być także zupa z korzeniem lotosu. Wtedy w bulionie pływają grube kawałki miękkiego korzenia, który formą przypomina serwetki z dziurkami. Jednakże kiedy bierzesz go do buzi to zaczyna być jak wata z której wystają pojedyncze cieniutkie niteczki, które mają zwyczaj podstępnie wystawać z ust jedzącego. Korzeń lotosu można także usmażyć i wtedy jest biały i chrupiący. Na stole koniecznie musi pojawić się kilka warzyw podanych na ciepło włącznie z ukochaną przez wszystkich gotowaną albo smażoną kapustą pekińską w sosie sojowym i bambusem. I oczywiście nie może zabraknąć znanym nam potraw takich jak mięsa w sosie słodko-kwaśnym, kurczaka z orzeszkami ziemnymi czy kaczki po pekińsku.

Ta ostatnia z okazji świąt pakowana jest w czerwone kartonowe pudełka i jest jednym z ulubionych prezentów jaką Chińczycy z północy wręczają tym z centrum kraju albo południa. Z okazji chińskiego nowego roku wszyscy mieszkańcy ChRL wybierają się w podróż żeby odwiedzić swoich bliskich, którzy za pracą przeprowadzili się w dalekie zakątki tego ogromnego państwa. W tym okresie wydarza się dla kuchni chińskiej coś niesamowitego – prawdziwa fuzja smaków. Bo jedzenie to najbardziej charakterystyczna rzecz wyróżniająca konkretne regiony Chin. Prowincja seczuańska słynie z pieprznych potraw jak na przykład tofu z chilli i pieprzem seczuańskim. Pieprz seczuański pieprzem jest tylko z nazwy, nie jest bardzo pikantny albo aromatyczny. Ale jeżeli się go rozgryzie to na chwilę paraliżuje język i zostawia po sobie świeży cytrynowy aromat. Region Donguan słynie za to z owoców morza. Tajemnicza pestka była z okolic Wuhan czyli centralnej prowincji, która słynie także z ryb. I tak można byłoby wymieniać. Po obiedzie znajomy z którego rodziną jadłam pyta się, wskazując na mokre ręczniczki:

Czy u was w Europie też się tak dba o higienę?

I pamiętając pewien przydrożny bar jak i wykwintny obiad 5 gwiazdkowej restauracji nie wiem co mu powiedzieć. Do głowy przychodzi mi tylko wymyślony na potrzeby tej podróży aforyzm, który o higienie mówi niewiele ale dobrze oddaje smaki Chin – Chiny są jak ich kuchnia. Najpierw ostre, ale później rozpływają się w ustach.

Czytaj także: 

Wszystkie smaki Chin – reportaż kulinarny, część 1

Wszystkie smaki Chin – reportaż kulinarny, część 2