Śmiałam się i płakałam czytając Wasze zgłoszenia konkursowe. Muszę przyznać, że bardzo trudno było mi wybrać dwóch zwycięzców, więc… wybrałam trzech! Zapraszam do zapoznania się z nagrodzonymi pracami.

820x230_banner_do_art

Teksty są publikowane w formie, w której je otrzymałam. Zaczynamy!!!

Pierwsza karta OpenCard wędruje do Moniki Chmielewskiej!

„To miała być prawdziwa niespodziewanka, totalne zaskoczenie… Wigilia na drugim końcu Polski, spędzona z niewidzianymi od kilku miesięcy dziadkami, którzy nijak nie spodziewają się nasze wizyty. To były jeszcze te lata, kiedy Święta Bożego Narodzenia oznaczały również białe szaleństwo na śniegu, wspólne lepienie bałwana, przydrożne zaspy i jazdę 20 km/h przez śnieżne zawieje. Właśnie w takich okolicznościach zdecydowaliśmy się na zrobienie niespodzianki, ale (ze względu na powyższe) w podróż wybraliśmy się koleją. Po kilku godzinach spędzonych w „ekspresie”, całą rodziną ledwie zdążyliśmy na przesiadkę do „pośpiesznego” i z uśmiechami na twarzach jechaliśmy dalej. Rodzice, brat i ja… Dla nas dzieciaków frajdą była sama podróż na drugi koniec kraju. W pewnym momencie tata zorientował się, że przecież „pośpiech” nie zatrzyma się w tej miejscowości, do której zmierzamy, więc czym prędzej poleciał do załogi pociągu. Udało mu się wyprosić zwolnienie pociągu do minimum na przejeździe w tej miejscowości, tak, byśmy mogli z pociągu wyskoczyć. Stamtąd już tylko 20 minut piechotą. Boże, to było przeżycie… Rodzice z dwójką dzieciaków wyskakujący z pociągu w wigilijny wieczór, w kilkunastostopniowym mrozie, podczas gdy inni, „normalni” ludzie zasiadają właśnie do wspólnej wieczerzy w ciepłych domach. Udało się, byliśmy już na stałym gruncie, jednak było jedno „ale” – pociąg zwolnił na przejeździe, ale tym znajdującym się jakieś 2 km wcześniej… Daliśmy radę, pokonaliśmy i tę przeszkodę. Byliśmy zmęczeni, zmarznięci i głodni, ale przecież warto, bo widok zaskoczonych twarzy Babci i Dziadka jest bezcenny. W końcu po wszystkich trudach dotarliśmy na miejsce – furtka, schody, drzwi, dzwonek i ten dreszczyk związany z oczekiwaniem na reakcję. Dzwonek po raz drugi, trzeci… Nikt nie otwiera. Konsternacja. Gdzie oni są?? Komórki nie były wtedy jeszcze w powszechnym użyciu… Wigilia, godzina 20:00, my stojący pod drzwiami na mrozie… Niespodzianki nam się zachciało. Na szczęście jedne drzwi zdołaliśmy otworzyć (klucz był tam gdzie zawsze) – były to drzwi do tzw. letniej kuchni – małego pomieszczenia wykorzystywanego latem np. do robienia przetworów, zimą oczywiście nieogrzewanego, ale lepsze to niż stanie na mrozie. Czekaliśmy… Po około godzinie nadjechał samochód, wysiedli z niego Babcia i Dziadek. Wyszliśmy im na powitanie. Ich mina rzeczywiście była bezcenna, zamarli. Okazało się, że wigilijny wieczór spędzili u wujka i było tak sympatycznie, że się zasiedzieli jak nigdy. No tak: ciepełko, dobre jedzenie, wszyscy radośni i weseli, to któżby się nie zasiedział… Po radosnym przywitaniu i podzieleniu opłatkiem i my strudzeni wędrowcy zasiedliśmy w końcu do stołu – co prawda nie było na nim 12 potraw, nie było świec, smażonego karpia czy świeżo ugotowanych pierogów, ale smak odgrzanej ryby po grecku i odsmażanych krokietów czuję po dziś dzień i wierzcie mi, były to najlepsze smaki wigilijnej wieczerzy, jakie kiedykolwiek było mi dane spróbować Następny dzień całą rodziną rozpoczęliśmy od postanowienia – nigdy więcej niespodzianek !!”

Drugą kartę otrzymuje Emilia Piotrowska!

„Moja najbardziej nietypowa Wigilia jaka przeżyłam miała miejsce kilka lat temu, gdy pracowałam jako wychowawca w Ośrodku Interwencyjno-Diagnostycznym dla dzieci w Warszawie.

Jest to ośrodek przejściowy dla dzieci z pierwszej interwencji przywiezionych przez policję, dzieci które nie trafiły jeszcze decyzją sądu do  Domu Dziecka, ani też nie wróciły do rodziny naturalnej.

Ponieważ jest to Ośrodek całodobowej opieki nad dziećmi w wieku od 2,5 do 13 lat wychowawcy byli podzieleni dyżurami,  mi jako, że dopiero co zaczęłam  świeżo po studiach tam pracę wypadł oczywiście dyżur w Wigilię od 14 tej do 22-giej 🙂 W pierwszej chwili zrobiło mi się trochę przykro, że nie spędzę Świąt z rodziną i będę musiała sama zostać w Warszawie, ale z drugiej strony pomyślałam, że te dzieci są jednak dla mnie ważniejsze. Oczywiście tego dnia w Ośrodku zostało tylko około 18 dzieci, czyli te które na okres Świąt nie mogły być urlopowane do swoich rodziców, bo np. ich nie mają albo rodzice nie są nimi zainteresowani, albo też większa krzywdą dla nich byłoby trafić do domu nawet na jeden dzień. Ten wigilijny dyżur spędziliśmy wszyscy przy jednym wielkim stole z wigilijnymi potrawami, Św. Mikołajem ( z tego co pamiętam jeden ze starszych wychowawców przebrał się za Mikołaja 🙂 który nawet podjechał saniami :)) opłatkiem, życzeniami, śpiewaniem kolęd…, nawet małymi prezentami 🙂  Wbrew temu, że każde z nas spędziło ten wieczór poza swoim domem to uważam, że był on pełen ciepła, życzliwości, atmosfery miłości i wewnętrznego spokoju. Po skończonym dyżurze wróciłam na godzinę do wynajmowanego mieszkania po to by o 23.30 znów wrócić do Ośrodka. Miałam taki pomysł i otrzymałam zgodę od dyrektor Ośrodka, aby dwójkę najstarszych dzieci które zostały zabrać na pasterkę na Starówkę 🙂 To było rodzeństwo, jedno z nich się wyłamało -chyba wolało iść już spać- ale 12 letnia Kasia pojechała ze mną na pasterkę 🙂 to chyba była jej pierwsza w życiu pasterka 🙂 gdy już wracałyśmy widać było, że niemal śpi na stojąco 🙂 ale była przeszczęśliwa i to było najważniejsze. Kasia wróciła do Ośrodka, a mój wieczór jeszcze się nie skończył. Około 2 w nocy postanowiliśmy ze znajomym wpaść coś zjeść do MC Donald 🙂 tak, tak to było jedyne otwarte miejsce, a maja lodówka była pusta. Więc pojechaliśmy do tego 24h Mc Donald coś przełknąć, akurat trafiliśmy na moment gdzie za 15 min mieli zamykać,  szykowała się przerwa do 4 rano. Szybko więc zamówiliśmy jakiś zestaw. W całym dwu piętrowym Mc Donaldzie były tylko 4 osoby: ja ze znajomym i nieopodal nas para bezdomnych. Wiecie co najbardziej zapamiętałam z tego całego Wigilijnego Dnia? Właśnie tę dwójkę bezdomnych, których ochroniarz właśnie prosił o opuszczenie lokalu bo mieli tę przerwę do 4 rano. Nie wyglądali na pijanych,  on pił kawę, a ona obok przytulona przysypiała… gdy to zobaczyłam i wiedziałam, że za chwile będą musieli wyjść na mróz, a było -15 C( kilka lat do tyłu zimy nie były tak łagodne), że będą tak wędrować po pustym mieście bez dachu nad głową na mrozie, bez rodziny i jeszcze w TAKI dzień….. to odechciało mi się jedzenia, wstałam, wyrzuciłam tacę  i czym prędzej  stamtąd wyszłam.  Nigdy nie zapomnę tej Wigilii bo pokazała mi zupełnie inne problemy jakie mogą mieć niektórzy ludzie tego i nie tylko tego dnia.”

UWAGA! Niespodziewaną trzecią kartę OpenCard wygrywa…Tomasz Kantaruk! 🙂 Tomasz otrzymuje kartę półroczną, gratuluję!

„Dwanaście herbat wigilijnych

Parę lat temu spędziliśmy z rodziną naprawdę niezwykłą Wigilię. Ze względu na różne rodzinne animozje mieliśmy ją spędzać w domu. Jednak ciocia – jedna z trzech sióstr taty – dzwoniąc rano z życzeniami, opowiedziała o tym, że z niczym nie może zdążyć; wzięła wolne w pracy, żeby chociaż uszka ulepić. Wiedząc, że pewnie i tak nie skorzystamy z zaproszenia, zaproponowała jednak, że możemy przyjechać, bo tradycyjne miejsce dla niespodziewanego gościa przygotuje. Dodała przy tym, że wprawdzie na herbatę nie możemy liczyć, bo właśnie jej się zepsuł czajnik elektryczny, to jednak na szczęście kompot z suszonych owoców będzie.

Po niespodziewanie miłej rozmowie, stwierdziliśmy z rodzicami, że zrobimy niespodziankę i pojedziemy na tę Wigilię. Postanowiliśmy też szybko, póki jeszcze sklepy były otwarte, kupić czajnik elektryczny i położyć u cioci pod choinką. Prawdopodobnie podobnie wyglądały rozmowy z pozostałymi dwiema siostrami cioci, bo jak się okazało wieczorem, oprócz naszej niespodziewanej trójki, przyjechały także niespodziewanie moje dwie ciocie ze swoimi rodzinami i… czajnikami elektrycznymi! Każdy z nas zaopatrzył się też w parę pudełek herbat. Bilans tej Wigilii był taki, że wprawdzie potraw nie było dwanaście ze względu na zabieganie cioci, ale za to zamiast jednego niespodziewanego gościa, było nas łącznie 11 niespodziewanych gości (razem było 17 osób). Ciocia otrzymała od każdej z sióstr czajnik elektryczny i zapas herbat. Wspólnymi siłami zebraliśmy dokładnie 12 różnych herbat.

Najważniejsze jednak, że to był czas pozytywnej zmiany jaka zaszła u nas w rodzinie. Od tamtej pory wszyscy utrzymujemy dobry kontakt i spotykamy się przynajmniej raz w roku – właśnie na Wigilii. No i oczywiście podtrzymujemy powstałą wtedy w naszej rodzinie tradycję dwunastu herbat wigilijnych. Każdy próbuje wyszukać w sklepie jakiś ciekawy smak, żeby potem na Wigilii skosztować różnych herbat :)”

Gratuluję zwycięzcom, a także wszystkim pozostałym uczestnikom za poświęconą na zgłoszenia pracę!!! 🙂 Żałuję, że nie mogłam nagrodzić więcej osób. Zaglądajcie na bloga, następne konkursy wkrótce!

Zwycięzców poproszę o wysłanie danych na adres e-mailowy bloga: imienia, nazwiska i adresu zamieszkania lub zameldowania, w zależności od tego, gdzie będziecie chcieli odebrać kartę 😉