Idąc przez ogrody Wersalu, myślałam o tym, że wcale nie dziwię się Francuzom, którzy rozpoczęli Rewolucję. Przepych Pałacu musiał w czasach władców absolutnych razić niesamowicie, skoro obecnie budzi mieszane uczucia.  

Jest jednak w Wersalu jedno miejsce, które zupełnie skradło moje serce. Okazuje się, że nie trzeba złota i kamieni szlachetnych, by oczarować człowieka. Niewielu turystów dochodzi do domeny Marii Antoniny, ponieważ ta część ziemi królewskich położona jest w północno-wschodniej części pałacowego parku. Na tych, którzy dotrą tam, pomimo zmęczenia, czeka niesamowita nagroda.

Wersal zachwyca oczy, ogród zmysły, zaś domena Marii Antoniny cieszy zarówno duszę jak i ciało. Królowa odnalazła tam spokój, którego brakowało na dworze głównego pałacu. Szczególnie ceniła sobie wioskę, wybudowaną przez architekta Richarda Miquego w 1787 roku. Na całe szczęście, zabudowa pozostała w stanie nienaruszonym po dziś dzień. W broszurze na temat Wersalu możemy przeczytać: „stanowi ona odzwierciedlenie niezwykle wyrafinowanego i fantazyjnego stylu życia oraz poglądów obowiązujących w XVIII wieku”.

Mówiąc wprost, wioska Marii Antoniny to spełnienie marzeń każdego dziecka. Wyobraźcie sobie niewielkie, drewniane domki z małymi drzwiczkami porozstawiane po obu brzegach stawu. Wydaje się, że są za małe dla dorosłych, a jednocześnie za duże dla dzieci, przez co całość sprawia wrażenie dużej makiety bajkowej wioski. Po stawie pływają łabędzie i kaczki, a w wodzie cwane ryby, które przypływają, gdy tylko zauważą przechodzącego turystę. Jest tu również miejsce na mini zoo i zameczek z wieżą, piękne drzewa i zadbane kwietniki. Żaden opis nie odzwierciedli tych wrażeń, choć się starałam 😉 Po prostu, trzeba to zobaczyć…

Po namiastkę wrażeń zapraszam na zdjęcia: DSC00575